Czas na wieńce- nie powitalne
Ściany nośne są i już powoli widać zarys domu. Z tej ekscytacji przechadzam się po posadzce i jeszcze wirtualnych pokojach. Przy okazji mamy najazd całej rodziny: wujków, ciotek, babć, stryjków i innych gagatków, którzy też chcą zobaczyć postępy. Niestety mieliśmy też najazd huliganów, którzy zniszczyli nam wychodek, styropian i folię. Namierzyłam gnojków. Przyszli, przeprosili, ale co się stało, to się nie odstanie.
Po tym zdarzeniu postanowiliśmy wcześniej niż zwykle się ogrodzić- fotorelacja i nie tylko już wkrótce.
Najwyższy czas na założenia wieńca. Jak mi murarz o tym mówił, to pomyślałam "co to do cholery jest?", ale słuchałam i przytakiwałam grzecznie, żebym nie wyszła na całkowitego abnegata. Po chwili spędzonej na lekturzez w internecie dowiedziałam się, że to betonowa warstwa dookoła murów zabezpieczona specjalnymi szalunkami zrobionymi przez ekipę.
A tak wygląda wylewanie tegoż wieńca
Szalunki w otworach okiennych są niżej bo tam nie ma nadproży, ale także w projekcie w oknach zaplanowano rolety antywłamaniowe, których nie będziemy instalować, więc aby okna nie były za wysokie, trzeba było uzupełnić ta przestrzeń.
Trochę oddechu, bo teraz trzeba odczekać conajmniej dwa tygodnie do wyschnięcia, a już budowlańców miałam dosyć, bo ciągle tylko marudzą: a to bloczki nie takie, bo dużo odrzutów i nie tak ustawione ( muszą biedaczki kawałek je nosić), a to ciągle brakuje wody ( nie mamy jeszczce studni wywierconej więc przywozimy w beczkach 250litrów), a to agregat się popsuł. To nie na moją głowę!!!
Teraz tylko czekamy na dekarzy :-)